poniedziałek, 30 stycznia 2012

Rozdział 2

  Wstałam o 7;:37.Wzięłam szybki prysznic i ogarnęłam włosy. Ubrałam się w rurki, zielony T-shirt i turkusową koszulę w kratkę. Postanowiłam przedstawić się wspomnianym przez ciocię sąsiadom. Najpierw zeszłam na dół do tej dziewczyny. Otworzyłam mi dziewczyna o jasnej skórze i krótszych od moich blond włosach.
- Cześć! Jestem Lilly i przyjechałam z Polski. Zatrzymałam się tu u cioci.- przedstawiłam się z uśmiechem.
- Miło mi Cię poznać. Mów mi Amy. Choć! Przedstawię Ci chłopaków. Lepiej przygotuj się na szok.- uśmiechnęła się chytro.
- Dlaczego ?
- Niespodzianka- weszłyśmy na górę. Nie chciało nam się korzystać z windy. Gdy drzwi mieszkania się otworzyły myślałam, że mam zwidy, czy coś w tym stylu. Przede mną stał Louis Tomlinson. Tak..., ten sławny z ukochanych One direction... Jednak nie dałam po sobie poznać szoku. Tak myślę...
- Siemka ! Jestem Louis! - przedstawił się radośnie i zaprosił nas do środka. Wnętrze wyglądało, jak.. moje i cioci. Oni też mieli sporo kasy. Jednak.. powinni zainwestować w sprzątaczkę. Tu było, jak w burdelu. Syf i mogiła ! ;D
- To reszta. Liam, Zayn , Harry i Niall.
- Cześć! - przywitałam się, a Amy przedstawiła mnie. Usiadłyśmy na sofie. W telewizji leciały jakieś teledyski.
- Chcecie marchewki?- zapytał Louis. Pewnie to miał być test czy jestem wporządku.
- Jasne!
- A jednak nie dostaniesz!- pokazał mi języka.- Oj, no dobra. Żartowałem. Łap !- rzucił mi warzywo.
- Czuję, że się z nami zaprzyjaźnisz.- Amy- A szczególnie z Louisem. On na początku nie chciał mnie przyjąć do paczki, bo mam uczulenie na marchewki !
- Boże, nie wiedziałam, że on jest, aż tak zaprzyjaźniony z rodem marchewkowym! - zaśmiałam się. Chciałam ich jakoś zagadać, żeby nie pytali mnie  moją przeszłość.
- Liam, masz już plany na urodziny ?- zaczęłam.
- A skąd ty to... Aaa, fanka... Robimy imprezę. Przyjdziesz?- o mój Boże. Wygadałam. Teraz wiedzą, że ich ubóstwiam.
- Jasne. ;D
- Mam dla was propozycję...- rozpoczął wypowiedź Louis, ale mu przerwałam.
- idziemy na zakupy ?
- Jak ty to.. ? O Boże, ty jesteś wiedźmą?- Lou schował się za Liam'a. A ja wybuchłam śmiechem. Znałam ich kilka godzin, a już ich bardzo lubiłam. A Amy miała rację, to z Louisem najbardziej się dogadywałam. Poszliśmy na miasto i kupiliśmy sobie kilka ciuszków.
   Gdy jeszcze mieszkałam w Polsce i nie znałam osobiście chłopców, najbardziej podobał mi się Liam. Teraz nie czuję tego do niego. Lubię go tak samo, jak innych.
                                                           ***
                                    KOLEJNEGO DNIA
- Halo... Wstajemy, wstajemy- gdy rozkleiłam powieki zobaczyłam Louisa budźącego mnie sposobem króla Juliana z Madaskaru.
- Co ty tu robisz ?
- Budzę Cię. Ooo jakie śliczna, sweet focia. Maleńka, śpiąca Lilly- pokazał mi zrobione przed kilkoma minutami zdjęcie.- Uuu, fejsik się szykuje !
- Ty świrze ! - zaczęłam go gonić. Po chwili złapałam go, przytuliłam i usiedliśmy na sofie.
- Idziemy po prezent dla Liama.- powiedział, po czym spojrzał na mnie smutno.
- Co jest ?- zaniepokoiłam się.
- Lilly... Muszę Ci się do czegoś przyznać.
- Hm ?- pojęcia  nie miałam co miał na myśli.
- Gdy przechodziłem obok Twojego biurka, niechcąco szturchnąłem pamiętnik, a on upadł na podłogę i się otworzył. Nie potrafiłem się oprzeć i trochę przeczytałem.. Wiem, że mnie lubisz najbardziej, że kiedyś podobał Ci się Liam, że Twoja matka...- wtedy już  wiedziałam, że Lou przeczytał mój cały pamiętnik.
- Och Lou... - poprostu go przytuliłam. Nie potrafię się na niego gniewać.
- Złościsz się ?
- Nie. Przynajmniej nie muszę Ci opowiadać o moim życiu w Polsce...- po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
- Lilly, przepraszam... współczuję Ci - przytulił mnie mocno- Naprawdę. Ale teraz przynajmniej wiem, że jesteś wokalistką i będziesz chodziła do szkoły muzycznej, w której prowadzimy niektóre zajęcia.- uśmiechnął się- Do liceum pewnie też będziesz chodziła do tego co my i Amy.
- No właśnie, cudem się dostałam do muzycznej , bo tylko śpiewam, a te instrumenty to tylko ozdoba.
- Zmienimy to- uśmiechnął się szuderczo.
- Może kiedyś...
- Niebawem.
- Louis, daj mi trochę czasu. Muszę się z wami oswoić. Nie tak dawno byliście tylko na moich plakatach, w marzeniach i snach, a teraz... mam nadzieję, że zostaniecie moimi przyjaciółmi.
Muszę jeszcze się przyzwyczaić do tego, że moi starzy przyjaciele i rodzina są daleko. To, że ich nie ma bardzo boli, wiesz ?- Lou przełknął ślinę i przytulił mnie jeszcze mocniej. Nagle do salonu wszedł Harry.
- Nie chcę przeszkadzać, ale prezent sam się nie kupi, a ty mnie nie zdradzaj! Lilly, ty płaczesz ?
- Zamknij się kochanie, ok ?- wybronił mnie od tłumaczeń Louis.
- U Amy o 10:00.- Hazza się zmył.
- Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Idziesz ? Głupio tak nie iść.
- Wporządku, ale nie mów nikomu.
- Ok.- pozbierałam się i poszliśmy na zbiórkę.
  Podczas zakupów Zayn zapytał mnie:
- Na jak długo tu przyjechałaś?- nie chciałam ich oszukiwać.
- Na zawsze.- odpowiedziałam, a wszystkie oczy z paczki były skierowane na mnie. Wszystkie oprócz Louisowych.
 Po zakupach wpadliśmy do kawiarni. Amy złapała mnie za  nadgarstki i zaciągnęła do toalety.
- Lilly, co się stało z Twoimi rodzicami?- posmutniałam i jej wszystko opowiedziałam.
- Tak mi przykro. Nie wiedziałam- Amy dopiero dowiedziała się kim naprawdę jestem. Jestem porzuconym dzieckiem..
*******************************************************************************
Rozdział zadedykowany Alice, pierwszej osobie, która odwiedziła bloga. ;**
Jakby co to wszystkie rozmowy oprócz tych z np. ciotką są po angielsku . Czekam na komentarze ;)


1 komentarz:

  1. Boski,boski i jeszcze z miliard razy boski.Dziękuje za dedykację,ja też ci dam.Nie mogę zamknąć mojego uśmiechu.Jak tylko zobaczyłam twój komentarz prawie spadłam z krzesła na sama myśl o nowym rozdziale.♥

    OdpowiedzUsuń